na grę, która robi wszystko, żeby zepsuć wam rozgrywkę? Na grę, która stara się za wszelką cenę zatruć nawet najsłodsze, wymarzone, wyczekane zwycięstwo? Grę, która postawi przed wami jedno proste zadanie i obwaruje je kilkoma, potem kilkunastoma zasadami. Gracz będzie mógł śledzić swoje postępy na szczegółowym torze punktacji, który oprócz sukcesu przypomni każde potknięcie – wypunktuje je i każe ponieść konsekwencje. Pozwoli wciągnąć się w ślepy pęd za osiągnięciem wyznaczonego celu, po to tylko byśmy znienawidzili samych siebie za to co robimy. Wykonując nasze zadania zniszczymy długotrwałe związki i zdławimy nowe miłostki zanim jeszcze zdążą wykiełkować. Swoją pogonią za wynikami uratujemy jednych, za to innych zniszczymy – nic to – najważniejszy jest wynik. Problem pojawi się, kiedy zadanie samo sobie zaprzeczy, a paradoksalne sytuacje zmuszą nas do sprzeciwienia się zasadom – wtedy czeka nas błyskawiczny, choć przedwczesny koniec, lub kolejny skażony sukces.
Wtedy zmienimy nasze podejście. Zaczniemy od początku – w końcu to gra, a gramy żeby wygrać! Balansując na granicy porażki sprzeciwimy się każdej niepożądanej sytuacji – wprawdzie pieniądze skończą się zbyt szybko, a punktacja poleci na łeb na szyję, ale staniemy na straży piękna, dobra i moralności! Od miłostek, aż po rewolucję! Zapewnijmy byt naszej wirtualnej rodzinie, stając się trybikiem w maszynie zmiany (na lepsze oczywiście). Wszystko pięknie jak na obrazku, chyba że zaczniemy zastanawiać się nad wszystkim co nie zostało nam wyłożone na ladę. Nad każdą niewypowiedzianą historią, nad tragediami kryjącymi się za wizytówkami burdeli, pustymi groźbami, czy choćby samym wychudzonym obliczem rozmówcy – niezależnie co robimy, i tak jesteśmy adwokatem diabła. Choćby nasze intencje były najlepsze, nigdy nie będziemy mieli pewności, że postępujemy słusznie. Nawet moralne zwycięstwo zadające kłam wynikom będzie skażone goryczą.
Taka właśnie jest gra Papers, please. Jak na razie to chyba jeden z nielicznych kawałków kodu, w którym możemy skazać na śmierć, żonę, syna, wuja lub teściową po to, by dokupić sobie gadżet, pozwalający efektywniej nabijać statystyki.
Witajcie w Arstotzce! Papiery poproszę.